Hasło rewanżu związane z rywalizacją Jake Paula i Tyrona Woodley’a brzmiało „Leave No Doubt”. Gwiazdor YouTube’a, który został zawodowym bokserem, zrobił dokładnie to, co powiedział, kiedy w sobotę wieczorem znokautował Woodleya w szóstej rundzie na Amalie Arena w Tampa na Florydzie.
Gala boksu zawodowego początkowo zakładała, że Jake Paul zmierzy się z Tommym Furym w swojej piątej profesjonalnej walce. Jednak kontuzja żeber i infekcja klatki piersiowej zmusiły młodszego przyrodniego brata Tysona Fury’ego do wycofania się z walki.
Z tego powodu do akcji wkroczył Woodley, który zdecydował się na rewanż z Paulem dwa tygodnie przed walką. Chciał pomścić swoją minimalną przegraną, jakiej doświadczył z Paulem w sierpniu w wyniku niepełnej decyzji. Zamiast jednak się zemścić, padł na deski ringu dzięki uprzejmości złośliwej prawej ręki Paula.
Pierwsze pięć rund przebiegło stosunkowo spokojnie. Paul starał się zadać jakiś cios, podczas gdy Woodley wyprowadzał niezbyt ciekawe kontry prawą ręką. Było dużo klinczowania, co wywołało też kilka okrzyków niezadowolenia wśród publiczności. Z kolei największym momentem walki był nieumyślny łokieć Woodleya, który pozostawił Paula z paskudnie krwawiącą raną na czole.
Tyron Woodley na deskach!
Aczkolwiek po dwóch minutach szóstej rundy wszystko się zmieniło. W pewnym momencie Paul wykonał zwód i wyprowadził prawy cios, ocierając się o rękawicę Woodleya i trafiając w bok jego głowy. Woodley padł niczym kłoda, uderzając twarzą o deski ringu. Sędzia nawet nie musiał liczyć. Walkę zakończył potężny nokaut.
Jake Paul (5-0, w tym cztery KO) dotrzymał obietnicy. Jak na tę chwilę znokautował już wszystkich swoich przeciwników. Podczas walki 24-latek rzucił też wyzwanie zawodnikom UFC – Nate Diazowi i Jorge Masvidalowi, którzy byli na arenie, ale wyszli w trakcie walki. Paul ma wiele opcji na swoją następną walkę. A tymczasem zasłużył sobie na tytuł „zakłócacza” boksu.