Demetrius Andrade odniósł sukces w piątej obronie swojego tytułu wagi średniej WBO, wygrywając w drugiej rundzie z irlandzkim pretendentem Jasonem Quigleyem, który trzykrotnie zaliczył deski z powodu gradu ciosów zadawanych przez amerykańskiego mistrza.
Demetrius Andrade trzykrotnie posłał na deski Jasona Quigleya w bezlitosnej wygranej, doprowadzając do przerwania walki. Wygląda na to, że mistrz wagi średniej WBO jest nie do zatrzymania, a jego przeciwnicy nie mogą znaleźć sposobu na zwycięstwo.
Niepokonany Amerykanin przewyższył Quigleya szybkością i celnością, posyłając Irlandczyka na matę już w pierwszej rundzie. A następnie zafundował mu jeszcze dwa knockdowny, tym samym wymuszając decyzję sędziego.
Andrade ma nadzieję, że jego wybuchowy występ w końcu zapewni zjednoczone starcie w dywizji, w której znajdują się król IBF Gennadiy Golovkin i posiadacz tytułu WBC Jermall Charlo.
Andrade spełnił swoją obietnicę
Mistrz wagi średniej WBO zrobił dokładnie to, co obiecywał. W ringu ruszał się znakomicie i emanował olbrzymią energią.
Po walce Andrade oznajmił, że dzisiejszego wieczoru dostarczył wiadomość, którą zamierzał przekazać swoim przyszłym przeciwnikom i wszystkim swoim fanom. Oświadczył, że za każdym razem, gdy wchodzi na ring, robi coś inaczej. I że może zrobić wszystko, i kiedy tylko ma na to ochotę.
Dodał też, że kluczem do jego sukcesu jest cierpliwość. Niejednokrotnie można zobaczyć, jak jeden z bokserów jest powalany przez całą walkę, a na koniec zwycięża przez niespodziewany nokaut. Andrade zdradził, że właśnie dlatego cierpliwie czeka na okazję i nie boi się zbierać ciosów od przeciwnika. Jednak później to on wysyła w stronę swojego rywala miażdżący nokaut.
Wynik Andrade jest imponujący. Ze swoim 31-0, brązowym medalem na olimpiadzie w Helsinkach i mistrzostwem świata wagi średniej WBO, dorobek Amerykanina naprawdę jest godny podziwu.